piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 21

Nagle zadzwonił do loczka telefon.
H: Tak?
N: Harry? Przyjedźcie do szpitala nr 69 . 
H:Niall co się stało?
N: Zobaczysz przyjedź proszę jak najszybciej.
-Nathali musimy jechać do szpitala.Dzwonił Niall.
-A wiesz co się stało?
- Nie nie chciał powiedzieć.
Po 15 minutach byliśmy w szpitalu.Biegaliśmy po wszystkich piętrach i szukaliśmy Nialla. Siedział na piętrze przy sali operacyjnej.Siedział załamany  i płakał.Podbiegliśmy do niego.
-Niall powiedz co się stało.
- Natt,Harry ona ,Nicol ona i Siergiej ... -mówił Irlandczyk
-Powoli spokojnie powiedz co się stało.
- No bo my byliśmy nad oczkiem.I jej wszystko powiedziałem i że ją kocham i że jestem w zespole i  że jestem w tym piep**onym gangu.
- I ...
- Siedzieliśmy rozmawialiśmy wygłupialiśmy i nagle usłyszałem huk.Spojrzałem w tył a wtedy Nicol upadła i zaczęła krwawić.Ktoś w nią wycelował.Zawiozłem ja do szpitala i lekarze zaczęli ją operować.
Siedzieliśmy z Niall'em cały czas i go wspieraliśmy.Po trzech godzinach lekarze skończyli operować Nicol. Lekarz który operował dziewczynę Nialla powiedział,że kula uderzyła w mało poważne miejsce ale tam utknęła i dlatego to tak długo trwało.Jej stan jest stabilny ale jeszcze się nie wybudziła ze śpiączki.Niall upadł na krzesło.Zaczęło go dręczyć to co wcześniej Harry'ego,że to wszystko jego wina.Było mu naprawdę ciężko bo znali się od dzieciństwa i ją bardzo kochał widać było że to nie taka zwykła miłość ona się kształtowała od małego.Pocieszaliśmy go że wszystko będzie dobrze ale nie zawsze takie słowa mogą pomóc.Ciężko jest się podnieść.Mógłby się rozweselić kiedy by z nią pogadał ale nie mógł bo się nie wybudziła.Zapukał do drzwi sali i zapytał się pielęgniarki która siedziała w środku sali czy może wejść.Nie zgodziła się.Powiedziała że jutro już będzie mógł do niej przyjść.
-Niech pan idzie do domu się przespać bo raczej nic się nie zmieni.
Wyszliśmy na korytarz.
-Niall chodź do domu jutro tu przyjdzisz.
-Nie ja się z tond nigdzie nie ruszam!Zostaję tu wy jak chcecie to idźcie.
Przytuliliśmy go i poszliśmy.Współczułam mu bo wiedziałam jak się czół przecież  Hazza był w szpitalu kiedy próbował się wycofać z gangu.On (loczek) tez na pewno wie bo strasznie niedawno przeżywał kiedy ja byłam w szpitalu.Poszliśmy do domu.Trochę było mi szkoda go tak zostawiać samego w szpitalu zdesperowanego.Zrobiłam kolację.Zjedliśmy ja i podziękowałam Hazzie za ten przemiły dzień.On również się cieszył.Wzięliśmy prysznic i poszliśmy spać.Było nam ciężko zasnąć.Ja nie mogłam,cały czas myślałam.Nagle...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz