-To dzwonił Zeldor.
- A kto to jest?- spytałam bo mięli przerażone miny, aj anie wiedziałam kto to .
-To jest nasz szef.-powiedział zrezygnowany jakby te słowa miały go zabić.
- Ale czemu macie takie miny ?!- spytałam lekko zirytowana
- Chodź usiądź opowiemy ci wszystko- powiedział Zayn.
-Nie ma sensu aby to dłużej przed nią ukrywać. - powiedział Niall do wszystkich.
-Ale czego ukrywać- powiedziałam przestraszona patrząc na Harry'ego.
-Wiemy że lepiej żebyś dowiedziała się o tym wszystkim wcześniej ale nie było za bardzo okazji.- powiedział Louis.
- To bardzo trudno powiedzieć .... więc nas zrozum -powiedział Liam.
Ja patrzyłam na nich wszystkich z ogromnym zdziwieniem nic nie mówiąc.Mieli ton poważny i jednocześnie smutny.Nie wiedzieli jak to powiedzieć.
-Chodzi o to ...- zaczął Harry
-że my
-Jesteśmy nie tylko zwykłym zespołem ale także
- Należymy do ...
-Gangu- Ostatni wyraz powiedział znów Harry.
Zabiły mnie jego słowa.Patrzyłam na niego z przerażeniem.Czyli tam w uliczce dlatego...Nie to nie możliwe! To na pewno nie prawda!Krzyczałam w myślach sama na siebie.Nagle do głowy przyszła mi myśl o cioci.Miała przyjechać za kilka dni a minął już tydzień. Postanowiłam przerwać tą cholerną ciszę.
-Dlaczego siedzicie jak jakieś osły?!
- Nie rozumiem- powiedział Liam
- Ja tym bardziej nie rozumiem!- powiedziałam oburzona.Chciałam ich wprowadzić w błąd.Że nie jestem zła i dlaczego nic nie robią tylko siedzą i się nad sobą użalają i udało mi się.Pewni mojej furii gdy zobaczyli że ani nie płaczę ani nie krzyczę,wybiegam, lub ich biję zdziwili się.
- Matko no siedzicie i użalacie się nad sobą.Wstawać i do roboty.A my Harry idziemy na spacer.-powiedziałam dumna z mojego oszustwa.Gdy drzwi zamknęliśmy i wyszliśmy z posesji chłopaków Harry mnie wyprzedził i zapytał:
- Dlaczego udawałaś że się nie złościsz?!
-Nie udawałam Harry.
-Natt przestań doskonale wiem kiedy kłamiesz a kiedy nie.Chłopaki może tego nie widzą i byli zdziwieni,ale jak zauważyłaś ja nie bo widziałem że blefujesz.-powiedział Harry
-Bo oni nic o mnie nie wiedzą więc poco? Ale teraz mogę z tobą porozmawiać?- powiedziałm
- Najpierw ja bo została nam jeszcze jedna sprawa.
-Jaka?!-spytałam niepewna
-Czy wprowadzisz się do nas?!
- Jak mi odpowiesz na pytania.- starałam się mieć cały czas spokojny głos..
-Dobrze więc słucham.
- Czy to on mnie zaatakował w tej uliczce?!- nie umiałam trzymać głosu w spokoju do oczu napłynęły mi łzy.
-Nie to nie on.
-Ale ty wiesz kto to był? Prawda?! To mi powiedz!- Zaczęłam lekko krzyczeć.
-To był jego brat Sergiej.Szuka zemsty na mnie.Czasami mu odbija i bierze jakąkolwiek osobę i ...
- A czy on wie że my jesteśmy razem ?
-Nie -mówił dalej loczek
- A czy wy lub ten cały Zeldor czy Siergiej ma coś wspólnego ze zniknięciem mojej cioci?!Miała wrócić za kilka dni od zniknięcia a minął już dobry tydzień.
-Nie na pewno nie ma nic wspólnego.
Nagle stanęłam.Popatrzyłam się na loczka z oczu zaczęły lecieć mi łzy i wtuliłam się w jego tors.On nie przytulił do siebie.Nic nie mówiąc.Tą ciszę przerwałam mówiąc:
-Dziękuję.
-Ale za co?
-Że jesteś przy mnie wtedy kiedy cię potrzebuję.Za to że mnie obroniłeś.I za to że mnie ani moją rodzinę nigdy nie skrzywdzisz.
- Ja tobie też wiele zawdzięczam.Wprowadzisz do mnie? - zapytał błagalnie
-A nie do chłopaków i ciebie?!
- Nie.A w sumie jak wolisz.Do tej pory praktycznie tam przesiadywałem dniami.A na noc wracałem do siebie ale jeżeli chcesz to mogę się tam wprowadzić z tobą.-powiedział.
-Wolę do nich bo będzie tam raźniej. Nie mówię że z tobą jest nudno.- powiedziałam pewna że go tym uraziłam.
- Spokojnie.Mi też pasuje.I będę miał większą pewność że ci nic nie jest.-powiedział uśmiechając się.
Poszliśmy do mnie do domu się spakować i potem do chłopaków.Harry już tam miał swoje ciuchy .Gdy chłopaki zobaczyli mnie z walizkami to powiedzieli:
-Znowu kłótnia. A tak to minuty bez siebie nie przeżyją.
- Spokojnie wprowadzamy się do was chłopaki- powiedziałam.
Wszyscy prócz mnie i loczka zaczęli skakać.Ja i on patrzyliśmy się na nich ze zdziwieniem.Żadne z nas nie znało ich z tej strony.Gdy to zauważyli powiedzieli:
-Rozgośćcie się.
Popatrzeliśmy się na siebie i zaczęliśmy śmiać.Poszliśmy na górę się rozpakować.Gdy skończyliśmy poszłam ugotować obiad.Trochę to zajęło bo każdy z nich sobie życzył rozmaitą porcję i musiałam wszystkiego dokupić bo było za mało w domu.Najwięcej sobie życzył Niall.Więc poszłam z Hazzą na zakupy. Dałam mu jedną listę a ja brałam drugą.Ku mojemu zdziwieniu Harry skończył szybciej ode mnie.
-Podziw dla ciebie jesteś chłopakiem a szybciej się poruszasz po sklepie niż ja.
- Widzisz a poza tym chcę być szybciej w domu by poświęcić trochę czasu dla ciebie.
- Dobra to mam ci powiedzieć gdzie jest ...
- połowa produktów z listy.
Załamałam się. On się tylko uśmiechnął.Resztę produktów" zdobyliśmy "razem.Poszliśmy do domu.Ugotowałam obiad.Wszyscy zaczęli mnie chwalić jak wspaniale gotuję.
-To widzę że aż do śmierci będę przy garnkach.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.Po obiedzie zmywał Niall bo najwięcej zjadł.
- A ja widzę że do śmierci będę je zmywał.
- Zgadłeś .-powiedziałm.
Gdy skończył je w końcu myć z moja pomocą oczywiście bo on by tylko jadł a sprzątać mu szkoda.Wybraliśmy się do galerii by kupić sobie jakieś ciuchy. Weszliśmy pełni śmiechu.Każdy wziął koszyk i się zaczęło.Rozrzucanie wszystkich ciuchów po sklepie, wojny,gonitwy.Przewracanie stojaków. Matko! Co tu się dzieje.Gdy w końcu wszyscy coś dla siebie znaleźli usłyszeliśmy ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz